Pani Ewa sprzedała ze mną swoje mieszkanie w Łodzi i pojechała do Trójmiasta podpisać akt notarialny na zakup nowego mieszkania. Nie uczestniczę w tej transakcji, jednak zapewniam Panią Ewę, że chętnie pomogę, jeśli będzie potrzebowała wsparcia – jestem z Nią na dobre i na złe.
Nagle – gwizd! SMS od Pani Ewy: „Mogę do Pani zadzwonić? Pilne!”. Chwytam za słuchawkę i oddzwaniam natychmiast. Pani Ewa informuje mnie, że jestem „na głośnomówiącym”. Jest bardzo zdenerwowana, w głosie słyszę szlochanie: „Pani Iwono, jestem właśnie u notariusza w Trójmieście, są ze mną sprzedający i Pani notariusz i okazało się, że nikt mnie nie poinformował wcześniej, że w księdze wieczystej jest hipoteka umowna. Co mam zrobić? Niech Pani mnie uspokoi i powie, że to nic strasznego i że nie wpakuję się w żadne kłopoty.”. Pani Ewa jest 340 km ode mnie i jest w tarapatach w piątek po południu! Nie zostawię Jej samej.
Ponad godzina rozmowy, wysłuchanie wszystkich stron, zaproponowanie rozwiązania. Nagle – świst! „Dobrze, w takim razie Pani Iwono, jeśli otrzymam dowód, że hipoteka została spłacona, czy nic mi nie grozi?”.
Pomimo zapewnień, że wszystko jest w porządku, ze strony Pani notariusz i sprzedających, Pani Ewa zadzwoniła do mnie. Chciała kupić mieszkanie sama – myślała, że już wszystko wie, bo przecież sprzedała swoje mieszkanie z pośrednikiem i dokładnie obserwowała, co robię.
Okazało się w trakcie tej trudnej rozmowy telefonicznej, że przekazano jej też błędną informację, odnośnie przynależącej do mieszkania komórki lokatorskiej – nie było niestety ani słowa o tym ani w akcie nabycia ani księdze wieczystej.
Pani Ewa została oszukana i zorientowała się dopiero w momencie, kiedy była w kancelarii notarialnej, bez dachu nad głową. Przecież kilka godzin wcześniej przekazała swoje mieszkanie w Łodzi nowym właścicielom. Nie miała wyjścia, musiała podpisać akt notarialny, wpłaciła w końcu 30 tysięcy zadatku.
Co by było, gdyby pośrednika nie było… Para – buch!
(imiona zostały zmienione)
I.